Oszczędności długoterminowe – bufor stabilnego rozwoju
Najwyższą stopę oszczędności i inwestycji mieliśmy w Polsce za PRL-u. Jak skończył PRL - wszyscy wiemy. Z kolei w ostatnich dekadach mamy niższy wskaźnik oszczędności i inwestycji od porównywalnych państw naszego regionu. Pomimo tej różnicy polska gospodarka rośnie na ich tle przyzwoicie.
Ten "paradoks" wysokiego wzrostu przy niskich oszczędnościach, nie jest aż tak niezrozumiały jak mogłoby się wydawać. Oszczędności to ważny, ale też mocno przereklamowany czynnik rozwoju. Przez kilka dekad po drugiej wojnie światowej ekonomiści byli przekonani, że więcej oszczędności generuje więcej inwestycji, co z kolei daje wyższy poziom rozwoju. Twierdzenie to wywodziło się z modelu Harroda-Domara, sformułowanego m.in. przez urodzonego w Łodzi w 1914 roku Evseya David Domara.
Dla zapóźnionych w rozwoju państw, w których jest nadwyżka pracy, a mało kapitału, model ten przewidywał trudność z wygenerowaniem oszczędności koniecznych dla inwestycji. Wówczas rozumiano to w ten sposób, że biednym państwom, którym trudno jest sfinansować duże inwestycje potrzebne są: zagraniczne pożyczki i pomoc albo przymusowa mobilizacja oszczędności.
W PRL przyjęliśmy ten ostatni wariant. Państwo ograniczało konsumpcję i wymuszało oszczędzanie. Rolnikom płaciło mniej za płody rolne niż wynosiła ich wartość rynkowa. Pracownikom płaciło za pracę mniej niż wynosiła jej wartość. Takimi sposobami wyciśnięto z Polaków bardzo dużo środków , które następnie inwestowano w rozwój. Jeszcze na początku lat 80-tych stopa oszczędności w Polsce wynosiła około 30% PKB, podczas gdy obecnie waha się w przedziale od 15 do 20%. Jednak poza okresem powojennej odbudowy, gdzie wzrost był szybki, PRL był gospodarczą porażką - inwestowanie zgromadzonych funduszy nie dało rozwoju. Po porażce systemu gospodarki planowanej ekonomiści uznali, że przyczyn wzrostu należy szukać gdzie indziej.
Najpierw upatrywali źródeł rozwoju w postępie technologicznym. Według prac Solowa dzięki długotrwałemu rozwojowi gospodarczemu pojawiają się nowe, wydajniejsze środki produkcji - nie zaś oszczędności. Pogląd ten był modny w latach 60-tych i 70-tych ubiegłego wieku. Ale podobnie jak fetyszyzowanie oszczędności i inwestycji, pogląd o postępie technologicznym jako źródle rozwoju okazał się równie niewystarczającym wyjaśnieniem. Bez odpowiedzi pozostawiał pytanie o źródła postępu technologicznego. Od lat 80-tych ekonomiści twierdzili, że powodem dlaczego, niektóre gospodarki rozwijają się szybciej, a inne wolniej jest jakość szeroko rozumianych instytucji - ich norm prawnych, moralnych i nawyków, które razem kształtują zachowania społeczne.
Opisane wyżej doświadczenia dowodzą, że wysokie stopy oszczędności nie generują wysokiego tempa rozwoju. Mimo tego wciąż wielu polskich polityków i ekonomistów twierdzi, że jest inaczej. Praktyka pokazuje jednak, że w ostatnich trzech dekadach oszczędności nie były czynnikiem ograniczającym rozwój Polski. Gdyby były za niskie w stosunku do liczby opłacalnych projektów inwestycyjnych, to widzielibyśmy wysoki koszt kapitału, mierzony wysokimi stopami procentowymi. A jest niski. Widzielibyśmy wysoką elastyczność inwestycji w stosunku do kosztu kapitału - tj. podczas spadku stóp procentowych, mocno by rosły inwestycje. Nie ma takie zależności. Widzielibyśmy wysoki napływ kapitału zagranicznego. Jest niski. Wśród krajowych przedsiębiorstw widzielibyśmy wysokie użycie środków własnych na inwestycje. Widzimy raczej skłonność do trzymania wysokiego salda gotówki przez rodzimych przedsiębiorców.
To, że nie ma w krótkim czy średnim okresie stabilnego związku pomiędzy oszczędnościami, inwestycjami i rozwojem nie znaczy, że oszczędności są zupełnie bez znaczenia.. W Polsce głównym ogranicznikiem rozwoju jest brak dużej liczby opłacalnych projektów inwestycyjnych, co każe przede wszystkim pytać o przyczyny ograniczające podaż opłacalnych inwestycji. Tkwią one w otoczeniu instytucjonalnym, np. skomplikowanym systemie podatkowym, który zwiększa ryzyko prowadzenia działalności gospodarczej w Polsce. Na ryzyko związane z rynkiem, technologią, zespołem ludzkim, dokładamy jeszcze niepewność wynikającą z tego, że wyliczona i zapłacona przez przedsiębiorcę suma podatków może zostać zakwestionowana przez służby skarbowe.
Oszczędności są pewną częścią uwarunkowań naszego rozwoju. W okresach podwyższonego ryzyka, kiedy rośnie cena pieniądza w centrach światowej gospodarki, gospodarcze półperyferia, takie jak Polska są narażone na odpływ kapitału oraz zmniejszenie zamówień na nasze produkty i usługi. Poduszka własnych oszczędności - jeśli jest wystarczająco duża - może pozwolić przeczekać trudne kwartały takiego kryzysu. Jest to o tyle ważne, że zapewnia stabilność rozwoju. Odporność na szoki gospodarcze odróżnia państwa bogate od biednych. Bufor oszczędności jest jednym z czynników dających tę odporność. Choć sam w sobie nie da rozwoju, może uchronić przed jego załamaniem.
W skali mikro, niskie oszczędności przekładają się na niższą skłonność Polaków do pożytecznego ryzyka, np. porzucenia pracy w korporacji w celu założenia innowacyjnej firmy. Jak to często bywa przez pierwsze kwartały rozwoju taki start-up nie przynosi zysków, a nie jest jeszcze na tyle wypróbowany na rynku, by pozyskać zewnętrzne finansowanie.
Oprócz poziomu oszczędności ważna jest też ich struktura. W Polsce skrzywiona jest ona ku oszczędzaniu krótkoterminowemu: gotówce i krótkoterminowym depozytom. Brak długoterminowych oszczędności utrudnia finansowanie projektów inwestycyjnych, powodując, że finansowane są kaskadą regularnie odnawianych finansowań krótkoterminowych. Taka forma zasilania inwestycji jest możliwa, ale zwiększa ich ryzykowność.
Dlatego tak ważna dla bezpieczeństwa polskiej gospodarki i Polaków jest zmiana struktury oszczędzania na długotrwałe odkładanie środków. Nadzieję można w tym zakresie wiązać z Pracowniczymi Planami Kapitałowymi - systemem, który ze swej natury zwiększy podaż oszczędności długoterminowych.